* Caroline's pov *
- Harry, obudź się, teraz Twoja kolej - potrząsnęłam ramieniem bruneta, gdy ten przysypiał na biurku. Jutro mieliśmy kolejną lekcję w podstawówce i zostało nam jeszcze trochę materiału do przygotowania. Tym razem postanowilismy podzielić się tekstem między dwoje, co chwilę się zmieniając. Tym sposobem nie rozpraszaliśmy się nawzajem.
- Jeszcze pięć minut.. - mruknął w ramię.
- Jak Ci za chwilę przyłożę.. - syknęłam przez zaciśnięte zęby. Było już późno, a mnie bolała głowa od ilości czasu spędzonego nad papierami i przy tym debilu.
- Odejdź, wiedźmo. - burknął, wciskając twarz głębiej.
Skończyło się na wspólnej przepychance i wspólnym porozumieniu, kiedy zrozumieliśmy, że więcej już w tym stanie nie przygotujemy.
- Spać? - mruknął zaspany Harry z przymrużonymi oczami. Wyglądał jak kotek.
Uśmiechnęłam się.
- Spać.
O 23 nie miałam serca wypędzać tego biedaka z domu, więc położyliśmy się jak zwykle razem, już po chwili odpływając w sen.
Obudził mnie przeszywający chłód. Otworzyłam oczy. Harry leżał rozwalony na drugiej części łóżka, splątał jedynie nasze nogi. Rozejrzałam się po pokoju. Całą kołdrę zabrał chłopak, a mi było zaskakująco zimno. Podniosłam wzrok na otworzone na oścież okno i powiewającą przy nim firankę. Przetarłam oczy i zmarszczyłam brwi. Byłam prawie pewna, że zamykałam je na noc. Skulona wstałam z materaca i od razu podkurczyłam palce u stóp. Podłoga była lodowata.
Zaciskając zęby doczłapałam do witryny i szybko ją zamknęłam. Słysząc charakterystyczne kliknięcie odetchnęłam z ulgą.
Mimo to, przeszedł mnie kolejny dreszcz. Mój wzrok zawisł na postaci na ulicy. Mężczyzna w czarnym płaszczu z równie ciemnym parasolem stał przy krawężniku naprzeciwko mojego domu. Zachłysnęłam się powietrzem i chciałam zasunąć zasłony, ale nie poruszyłam się ani o milimetr. Zastygłam jak kamień.
Poczułam, że facet wpatruje się bezpośrednio we mnie, mimo tego, że nie mogłam dostrzeć jego twarzy.
Okropne uczucie nie minęło do momentu, gdy nieznajomy wsiadł do najbliższego samochodu i zniknął za zakrętem. Dopiero wtedy otrząsnęłam się, zapominając nawet jakiego koloru było rzeczone auto. Zacisnęłam mocniej powieki. Czasem byłam taka głupia.
Odwróciłam się na piętach w stronę łóżka. Harry wciskał policzek w poduszkę, zabawnie pochrapując. Jego kończyny były porozwalane po całym materacu. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zerknęłam na zegarek. Wskazywał szóstą rano. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc po prostu skierowałam się pod prysznic.
Piętnaście minut później cicho stawiałam kubek z mocną kawą na stoliku nocnym obok śpiącego bruneta. Sama ujęłam swój w obie dłonie i skuliłam się na parapecie, tępo wpatrując się w drogę.
Nie mam pojęcia, ile czasu spędziłam w ten sposób. Nagle usłyszałam skrzypnięcie materaca i kilka ciężkich kroków. Odwróciłam głowę do Harry'ego, który stał tuż przy mnie z gołym torsem, nisko opuszczonymi bokserkami i kawą w ręku. Westchnęłam głośniej, myśląc, że taki widok mógłby budzić mnie każdego ranka. Szybko wyrzuciłam tą myśl z głowy. Co?
- Cześć, słońce. - mruknął, całując mnie w skroń. Po chwili zatopił malinowe usta w gorącym napoju. Musiałam od nich szybko oderwać wzrok. - Dziękuję za kawę. - wyszczerzył się szeroko, a ja starałam się odwzajemnić uśmiech.
Zauważył moje zmartwienie i oczywiście musiał się tego przyczepić.
- Coś się stało, Car? - spytał, siadając naprzeciwko mnie.
Spuściłam wzrok na dłonie. Wewnętrzna część mnie krzyczała, żeby go nie niepokoić. Chłopak miał dużo własnych zmartwień i na pewno nie chciałam mu dokładać kłopotów.
Z drugiej strony nie byłam idiotką i wiedziałam, że zatajanie takich spraw nigdy nie kończy się dobrze. Poza tym obiecaliśmy sobie, że nie będziemy mieć przed sobą żadnych sekretów.
Rozsądniejsza część mnie wygrała.
- Widziałam tu.. mężczyznę. - powędrowałam spojrzeniem z powrotem na ulicę. - To ta sama postać co zwykle. W czarnym płaszczu. - zamilkłam i czułam, że Harry wie o czym mówię. Przecież również widział go w klubie i na zewnątrz piekarni, ale kto powiedział, że to była jedna osoba?
Brunet sięgnął po moją dłoń i ścisnął ją w pocieszeniu, nie wiedząc co powiedzieć. Nie dziwiłam się mu. Również nie miałam pojęcia, co to wszystko oznacza.
No dobrze, może trochę miałam. To ci sami ludzie, ci, którzy próbują dostać się do wyników badań naszych rodziców. Ale co mogliśmy z tym zrobić?
No właśnie.
Zadrżałam.
* Harry's pov *
Jak zwykle spóźnieni gnaliśmy przez korytarz podstawówki. Wywróciłem oczami na odgłos stukających obcasów Caroline. Oczywiście musiała założyć te botki.
Zdyszani stanęliśmy przed znaną nam już salą. Zmierzyliśmy się wzrokiem i skinęliśmy głowami. Dziewczyna uczepiła się mojego ramienia, gdy popchnąłem drzwi. Byliśmy o pięć minut za późno.
Niczym nie przejęta nauczycielka skinęła do nas z uśmiechem i zajęła swoje miejsce z tyłu klasy. Odetchnąłem głębiej i zacząłem, bo wiedziałem, że blondynce przychodzi to z trudem:
- Siema, jak tam święta? - próbowałem zająć ich na początek lekką rozmową, aby Caroline mogła się rozluźnić. Sięgnąłem po materiały i wyjąłem je z jej dłoni, podczas gdy ona stała na środku sali, lekko onieśmielona.
Dzieciaki zaczęły opowiadać o swojej przerwie świątecznej. Zacząłem z nimi żartować na poszczególne tematy, dzięki czemu czas lekko płynął.
Gdy Caroline rozpoczęła swoją część 'wykładu', stanąłem za nią, przedrzeźniając ją trochę, tym samym rozbawiając dzieciarnię. Na szczęście dziewczyna pokiwała tylko z politowaniem głową i kazała mi się zamknąć. Aby trochę ją udobruchać objąłem ją od tyłu, kładąc brodę na jej ramieniu. Miała na sobie wyjątkowo miękki sweter.
Dzieciaki zapiszczały, obserwując uważnie moje ruchy. Dałbym sobie głowę uciąć, że Caroline się zarumieniła.
* Caroline's pov *
- Panno Parks! - dyrektor krzyknął, gdy przechodziłam korytarzem obok jego gabinetu. Niechętnie podeszłam pod jego drzwi, przybierając wymuszony uśmiech. Schowałam plik książek pod pachę i zlustrowałam wzrokiem dziewczynę, która stała przy mężczyźnie.
Była wysoką brunetką o wyjątkowej ciemnej oprawie oczu. A może był to makijaż? Wzrostem musiała dorównywać Harry'emu. Miała oliwkową cerę i była naprawdę śliczna.
Uśmiechnęła się do mnie szeroko, wystawiając dłoń.
- Debby. - odruchowo uścisnęłam ją. Oh, miała też cudowny uśmiech.
- Caroline.
- Oprowadzisz Debby po szkole. Jest tu nowa, będzie chodzić do równoległej Tobie klasy od tego semestru. - wtrącił dyrektor i właściwie od razu po tym odszedł. Pokiwałam zdezorientowana głową.
- Uhm, no dobrze. - uśmiechnęłam się do dziewczyny. - W takim razie chodźmy. - wskazałam kciukiem obszar za plecami.
Rozmawiałyśmy na różne tematy, powoli się poznając. Debby przeprowadziła się do Londynu z Glasgow, stąd jej trochę odstający akcent. Była bardzo miła, raczej pewna siebie, ale w pozytywny sposób.
Stanęłyśmy przed salą informatyczną, gdzie zaczęłam jej opowiadać o zajęciach z tego przedmiotu. Ledwo zaczęłam, gdy ktoś od tyłu wpadł na mnie, a może raczej skoczył.
- Car! Mam ochotę na jogurt! - krzyknął wyjątkowo podekscytowany. Objął mnie ciasno od tyłu, tarmosząc na boki. Krzyknęłam zaskoczona, gdy przycisnął swoje usta do mojego polika, pozostawiając na nim mokry ślad. Wybuchnął śmiechem, wcale nie zwracając uwagi na to, że przed chwilą z kimś rozmawiałam. - Słuchaj, wiem, że chcesz iść, nie udawaj! Wiesz, że rzadko mam ochotę na te Twoje świństwa.. - nadawał dalej. Wywróciłam oczami. Jogurty nazywał świnstwami, podczas gdy sam potrafił pożreć pięć paczek chipsów w jedno popołudnie.
- Słuchaj, idioto, puść mnie. - przerwałam mu zgryźliwie. Brunet wreszcie pozwolił mi się wyswobodzić, mimo to pozostając rozbawionym. - Oprowadzam nową koleżankę po szkole, przeszkadzasz nam. - obejrzałam się za siebie, na szczęście dziewczyna jeszcze tam stała. Nieco zmieszana, ale stała. Miała skołowaną minę, poza tym nie potrafiła oderwać wzroku od chłopaka. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Debby, to mój przyjaciel Harry. Kretynie, to Debby. - przedstawiłam ich sobie, nie szczędząc brunetowi dźgnięcia w bok.
Tradycyjnie pocałował wierzch dłoni brunetki, teatralnie zginając się w pół. Widząc charakterystyczny błysk w jego oczach, wiedziałam, że coś jest na rzeczy.
//////////////////
siema ema siemanko! dodaję rozdział z doliny śmierci, mówię całkowicie poważnie. mam nadzieję, że się spodobał (?????) trochę wróciła mi wena:) dajcie znać w komentarzach, kocham was
xo
Nie wiem czy się cieszyć, czy cię zabić za Debby :"D hahaha! Ja już takie 'aww jacy słodcy', a ty mi tutaj z nową lasią wyskakujesz :"D Rozdział jest takie kolsdbfiofdjo! Ale myślę, że to nie nowość z tym "nie potrafiła oderwać wzroku od chłopaka"....HELOŁ - ja jak bym zobaczyła Harry'ego na żywo to bym chyba zemdlała :"D Przepraszam, że tak późno komentuję, ale zrobiłaś mi miłą niespodziankę tym szybkim wstawieniem nowego rozdziału <3 Nie spodziewałam się :D Teraz będę tu chyba patrzeć codziennie! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! (który mam nadzieję przybędzie jak najszybciej ;P)
OdpowiedzUsuńDebby musi być!! kolejna lekcja dla pana Styles'a, o czym się przekonasz niebawem :)
Usuń